Pracoholizm i przyspieszenie życia a normalne związki

Praca dla osoby uzależnionej od jej wykonywania wypełnia całe życie tego człowieka, wpływa na wszystkie strefy jego życia. Nie istnieją relacje z rodziną, przyjaciółmi, nie mówiąc o uprawianiu hobby, bo w tym wypadku jest nim praca. To wykonanie zadań ma potwierdzić wartość pracoholika. Ta chęć wyrasta z perfekcjonizmu, chęci rywalizacji i nadmiernych ambicji. Jednak, tak jak od wszystkiego, można się od pracy uzależnić. I jest to chyba jedno z cięższych uzależnień, ponieważ całkowicie od pracy nie da się uwolnić, wszak jest ona prawie zawsze źródłem utrzymania. Trudno w takiej sytuacji wyznaczyć sobie granicę, kiedy przestanie się pracować, a podda choćby lenistwu. Może być też tak, że w pracy, w której jesteśmy dobrzy, chcemy zrekompensować sobie niepowodzenia w innych dziedzinach życia.

Znam bardzo wiele związków, w których jedna z osób skarży się na pracoholizm partnera. Często pracoholizm, który jest już chorobą, a dokładniej uzależnieniem, myli się z ciężką pracą, aby w ogóle przeżyć. Niestety żyjemy w takich realiach, że aby stać było nas na opłacenie rachunków, często musimy ciężko pracować. Jeśli mamy kiepską lub wręcz fatalną sytuację materialną, w zasadzie nie mamy wyjścia.

Jednak jeśli ktoś ma zagwarantowane podstawowe środki do utrzymania, a praca zajmuje mu większość tygodnia, można już zacząć mówić o pracoholizmie i próbować coś z tym fantem zrobić. Wydaje mi się, że nałóg pracy najlepiej można zauważyć podczas tzw. czasu wolnego. Choć w zasadzie takie pojęcie w słowniku pracoholika nie istnieje. Jeśli po godzinach pracy taki człowiek dalej nie umie robić nic poza obowiązkami zawodowymi, nie wyjeżdża na wakacje, lub jeśli to robi, a na ich wciąż pracuje – trzeba już ostrej broni, aby przywrócić go światu.

Ucieczka w pracę, tak jak i w inne nałogi, ma różne przyczyny. Może być tak, że jesteśmy dobrzy w tym co robimy i tak właśnie potwierdzamy swoją wartość. W innym przypadku możemy nie być zbytnio usatysfakcjonowani innymi dziedzinami życia.

Dobrze w związku z pracoholikiem mogą czuć się jedynie osoby bardzo mocno niezależne, mające swój świat i pędzące półsamotnicze życie. Jednak nawet i one mogą nie wytrzymać z najcięższymi przypadkami. Wszak niewidzenie partnera tygodniami to jak związek na odległość. Można tak żyć przez jakiś czas, mając nadrzędny cel, ale niestety w wielu przypadkach związki „normalnych” osób z pracoholikami najczęściej kończą się rozstaniem.

Moim najlepszym pomysłem i w zasadzie lekiem na całe zło świata jest rada, aby przygarnąć (ostatecznie kupić) sobie psa. Wymaga codziennej opieki, w tym regularnych spacerów i pielęgnacji. Świadomość, że taka istota jest zależna od nas może nam pomóc unormować rytm dnia. Możliwe, że dziecko jest również podobnym impulsem do zmian, acz dziecko łatwiej oddać pod opiekę lub zabrać ze sobą.

Usłyszałam niedawno bardzo piękne stwierdzenie, którym zakończę swój wywód: „Od ciężkiej pracy to się garba dostaje i jeszcze nikt się na niej nie wzbogacił”.

Kreator stron internetowych - strona bez programowania